Zaloguj się Załóż konto
Polish (Poland)English (United Kingdom)

Brytyjczycy czyszczą szkoły z islamskiego radykalizmu

Osoby, które podkopują "brytyjskie wartości", będą odsuwane od prowadzenia szkół. To odpowiedź Londynu na przejęcie kilku placówek w Birmingham przez muzułmańskich radykałów.

Po ogłoszeniu raportów Ofsted rozszerzył kontrole. Rząd zaś zagroził szkołom utratą państwowych funduszy. W pięciu placówkach w Birmingham wprowadzono specjalne środki, które mają uzdrowić sytuację.

Jednak co zrobić, by scenariusz z Birmingham nie powtórzył się w innych miastach? Minister edukacji Michael Gove już w zeszłym tygodniu zapowiedział, że szkoły będą musiały promować "brytyjskie wartości". Ale nie było wiadomo, co to znaczy. Internauci naigrawali się, że być może chodzi o picie na umór lub "niechęć do cudzoziemców wyrażaną przy belgijskim piwie, indyjskim curry, w hiszpańskiej willi i ubraniach z Indonezji".

Teraz ministerstwo po raz pierwszy zdefiniowało ten zwrot w nowych kontraktach na finansowanie szkół przez państwo. Przewidują one, że resort może zamknąć szkołę lub odwołać członków rady zarządzającej, jeśli podkopują oni "fundamentalne brytyjskie wartości demokracji, rządów prawa, wolności osobistej oraz wzajemnego szacunku i tolerancji dla ludzi innej wiary i przekonań".

Nowe klauzule nie dotyczą szkół samorządowych, ale tylko placówek finansowanych bezpośrednio z budżetu państwa, czyli tzw. akademii i wolnych szkół. Jeśli chodzi o te pierwsze, wśród pięciu szkół, w których wprowadzono "specjalne środki", aż cztery to właśnie akademie. Drugie to szkoły, które mogą tworzyć rodzice, nauczyciele, grupy religijne, firmy, uniwersytety. Nie muszą one realizować podstawy programowej, choć powinny zapewnić "szeroki i zrównoważony" program nauczania. Choć często mogą pochwalić się świetnymi wynikami, już od dawna były krytykowane za zbyt dużą swobodę.

Ministerstwo zapewnia, że chce, by brytyjskie szkoły prowadzili ludzie różnych wyznań i przekonań, ale cytowany przez "Guardiana" rzecznik Muzułmańskiej Rady Wielkiej Brytanii Talha Ahmad obawia się, że nowe przepisy mogą dyskryminować muzułmanów. - Ludzie mogą mieć różne poglądy, także kształtowane przez wiarę. Czy oznacza to, że minister powinien mieć uprawnienia, by arbitralnie je oceniać i wykluczać z naszego systemu edukacji? Pomysł, by dać mu prawo do decydowania, które przekonania podkopują brytyjskie wartości, wydaje się drakoński - dodaje Ahmad.

Niektórzy brytyjscy muzułmanie, w tym napiętnowani przez Ofsted członkowie rad zarządzających szkołami w Birmingham, są też oburzeni słowami o "zagrożeniu radykalizacją i ekstremizmem" i zwracają uwagę, że inspektorzy nie natknęli się na nawoływania do przemocy.

Jednak Gove od dawna przekonuje, że walka z islamskim ekstremizmem nie polega tylko na antyterroryzmie. Równie ważna jest polityka kulturalna, by zdusić go w zarodku. Niedawno minister posprzeczał się o to z szefową MSW Theresą May, zarzucając jej zbyt wąskie podejście do sprawy. Premier David Cameron kazał im zakopać topór wojenny, ale coraz więcej wskazuje na to, że bliższe jest mu podejście Gove'a. - W poprzednich rządach byli tacy, którzy najwyraźniej uważali, że można tolerować ekstremistyczny język, retorykę i sposób myślenia tak długo, jak długo nie toleruje się ekstremistycznej przemocy - powiedział Cameron podczas środowej wizyty w siedzibie Policy Exchange, think tanku założonego m.in. przez Gove'a. - Skoro jednak nie akceptujemy tego w stosunku do faszystów, to podobnie powinno być z islamskim ekstremizmem - dodał premier.



Źródło:wyborcza.pl
-
 
Dziękujemy za przeczytanie artykułu do końca! Zachęcamy do odwiedzenia naszego Facebooka, Twittera i YouTube. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.


Czytaj poprzedni artykuł:
Imigranci bardziej dbają o swoje dzieci niż Brytyjczycy
 Czytaj następny artykuł:
3,5 miliona Brytyjczyków będzie musiało dopłacić do podatku